Kraków, 24 maja 2010 r.
Powódź, która dotknęła znaczną część naszego kraju, wymaga, aby Związek Polskich Kawalerów Maltańskich niezwłocznie podjął działalność charytatywną i humanitarną, niosąc pomoc osobom szczególnie dotkniętym tym kataklizmem.
Szpitalnik ZPKM, Konfrater Tomasz Krupięski, działając wspólnie z Komendantem Maltańskiej Służby Medycznej, Konfraterem Jackiem Jarnuszkiewiczem, organizuje i koordynuje pomoc przygotowywaną przez nasz Związek. Działalność ta pilnie wymaga znacznych środków finansowych, dlatego Zarząd ZPKM zwraca się do swoich członków, współpracowników i wolontariuszy o możliwie jak największe wsparcie finansowe.
Zarząd ZPKM prosi również wszystkich Konfratrów i Damy o przekazywanie apelu o wpłaty do jak największej liczby osób, aby pomoc niesiona przez struktury Zakonu miała realny i wymierny efekt.
Wpłaty mogą być kierowane na konta:
Maltańska Służba Medyczna:
-
PLN: 20 1060 0076 0000 3200 0133 3610 – z dopiskiem „POWÓDŹ”
Związek Polskich Kawalerów Maltańskich:
-
PLN: 80 1020 2892 0000 5902 0122 2520 – z dopiskiem „POWÓDŹ”
-
USD: 85 1020 2892 0000 5602 0026 6254 – z dopiskiem „POWÓDŹ”
-
EUR: 33 1020 2892 0000 5102 0028 4992 – z dopiskiem „POWÓDŹ”
Wpłaty z zagranicy:
-
BIC: BPKOPLPW
-
IBAN EUR: PL33 1020 2892 0000 5102 0028 4992
-
IBAN USD: PL85 1020 2892 0000 5602 0026 6254
Wszelkie pytania organizacyjne można kierować do Szpitalnika ZPKM, Konfratera Tomasza Krupięskiego,
Z wyrazami szacunku,
Prezydent Związku Polskich Kawalerów Maltańskich
Ogromne wsparcie dla powodzian na Opolszczyźnie – Tir pełen darów
Na terenie województwa opolskiego dotarł kolejny transport pomocy humanitarnej: cały tir pełen darów przekazany przez działającego od lat na rzecz regionu społecznego mecenas – Bernhard Serwuschok. Wartość transportu oszacowano na około 27 000 euro, co oznacza ponad 100 000 zł pomocy rzeczowej dla osób poszkodowanych przez powódź.
Zakres pomocy
– W najnowszym transporcie darów zorganizowanym przez Serwuschoka wartość przekazanych przedmiotów i materiałów wyniosła około 27 000 euro, czyli ponad 100 000 zł. nto.pl
– W poprzednich latach liczby są równie imponujące: m.in. już ponad 300 transportów na Śląsk Opolski w ramach jego akcji „Pomoc dla Śląska”. nto.pl+1
– Przykładowo, jeden z transportów liczył ponad 20 ton darów, w tym żywność, ubrania, meble. nto.pl+1
Znaczenie dla regionu
Powódź to czas, kiedy lokalne społeczności potrzebują szybkiej i konkretnej pomocy: nie tylko w formie finansowej, ale też rzeczowej — takich jak środki czystości, ubrania, żywność, sprzęt domowy. Transport Serwuschoka dostarcza właśnie tego rodzaju wsparcie.
Działania takie działają także motywująco dla innych — pokazują, że pomoc może być inicjatywą prywatną, ale o dużym zasięgu i skutku.
Wnioski i refleksja
Akcja to przykład trwałego, systematycznego zaangażowania – nie jednorazowa kampania, ale wieloletnia pomoc skierowana do regionu, który pomagał mu i z którego się wywodzi. W kontekście powodzi takie działania stają się kluczowe dla odbudowy, stabilizacji i wsparcia osób, które utraciły dorobek lub zostały pominięte przez oficjalne mechanizmy pomocy.
Warto zauważyć, że przy takich inicjatywach równie ważna jest logistyka, transport, magazynowanie i dystrybucja – nie wystarczy zebrać darów, trzeba je dostarczyć, przekazać i włączyć w lokalną sieć wsparcia. Dzięki temu pomoc staje się wymierna.
W czasach, gdy zagrożenia naturalne – jak powodzie – stają się coraz częstsze, wsparcie nabiera dodatkowego znaczenia. Za kolejnym tir em darów dla Opolszczyzny stoi nie tylko gest solidarności, ale także wieloletnie doświadczenie, zaangażowanie i konsekwencja. To dobry przykład, jak prywatna inicjatywa może wspierać działania publiczne i społeczne – i przynosić realną ulgę tam, gdzie jest najbardziej potrzebna.
Powódz na Śląsku
Właśnie wróciliśmy z Bierunia…
W sobotę pojechaliśmy do Bierunia spotkać się z rodzinami, które ucierpiały w czasie powodzi. Chcieliśmy sprawdzić czego potrzebują.
Media stopniowo tracą zainteresowanie tematem powodzi, więc pojawia się coraz mniej aktualnych informacji na ten temat. Musieliśmy się sami przekonać, jak wygląda Bieruń po powodzi.
Na miejscu okazało się, że powódź trwa. Są domy, które nadal znajdują się pod wodą. Niektóre są przykryte aż po dachy. Ludzie, którzy do niedawna w nich mieszkali przychodzą nad brzeg rozlewiska. Mogą tylko patrzeć na wystające z wody dachy, kominy i czubki drzew. Do ich domów nie da się wejść. Nawet jeżeli woda opadnie już nic nie uratują. Stracili wszystko. Domy, które do tej pory są pod wodą, najprawdopodobniej nie będą się już nadawać do ponownego zamieszkania. Woda naruszyła ich konstrukcję. Rodziny, które w nich mieszkały stały się bezdomne…
Tam gdzie wody już nie ma trwa wielkie sprzątanie. Na podwórkach pełno jest ludzi. Wynoszą zniszczone rzeczy i wypompowują z piwnic wodę. Nawet jeżeli w mieszkaniu było „tylko” około 1 metra wody, wszystkie meble i sprzęty nadają się tylko na śmietnik. Trzeba zedrzeć podłogi, skuć ściany, wyrzucić wypaczone przez wodę drzwi. Ludzie próbują ratować rodzinne pamiątki – zdjęcia, porcelanę, zastawy stołowe.
W domach, które były zalane po dachy, nie ocalało właściwie nic. Obraz po powodzi jest straszny. Siła wody była tak duża, że wybijała szyby, zrywała panele z podłogi, porywała fotele, ubrania i zabawki.
Ludzie, których spotykamy są roztrzęsieni, załamani, jeszcze nie do końca wierzą w to, co się stało. Jednego dnia stracili dorobek życia. Nikt się nie spodziewał, że powódź zabierze im domy. Tam, gdzie woda zakryła dachy, w czasie ostatniej wielkiej powodzi, nawet piwnice pozostały suche…
Setki rodzin z samego tylko Bierunia, muszą zacząć życie od nowa. Sami sobie nie poradzą. Potrzebują naszej pomocy. Każdy może pomóc wystarczy chcieć. Potrzebne są pieniądze, meble, narzędzia, materiału budowlane i … dużo rąk do pracy. Już teraz w Bieruniu pracują wolontariusze. Spotkaliśmy Oazy Rodzin, które przyjechały pomóc w doprowadzaniu domów do stanu sprzed powodzi.
Ewa i Franciszek
To pierwszy dom, który odwiedziliśmy. Pani Ewa i pan Franciszek są już emeryturze, oboje mają ponad 60 lat. Do niedawna mieszkali na parterze. Piętro zajmuje ich syn z rodziną. Gdy woda zaczęła zalewać ich dom, byli z wizytą u drugiego syna. O wszystkim dowiedzieli się przez telefon. Rozmawiam z panią Ewą. Jest roztrzęsiona, zdenerwowana. Opowiada mi o domu, który ma już ponad 70 lat i nigdy wcześniej nie został zalany.
Synowi i synowej z mieszkania rodziców udało się uratować ubrania, niewielką szafkę i komodę. Woda sięgała na wysokość około metra. Pozostałe rzeczy, meble i podłogi już zostały wywiezione na śmietnik. Ze ścian trzeba zerwać płyty kartonowo-gipsowe. Mieszkanie wymaga generalnego remontu.
W tej chwili pani Ewa i pan Franciszek mieszkają na piętrze. Zajęli pokój 4-letniej wnuczki Antosi. Oboje chcieliby jak najszybciej doprowadzić swoje mieszkanie do stanu sprzed powodzi. Pan Franciszek choruje na serce. Bardzo przeżył to co się stało. – Nie mogę tego ogarnąć – mówi. Oboje z żoną cieszą się, że nikt z rodziny nie ucierpiał. W czasie naszej wizyty, w ich domu pracują członkowie Oazy Rodzin. Bez ich pomocy nie udałoby się tak szybko uporządkować mieszkania.
Pani Ewa i pan Franciszek potrzebują kołdry, poduszek i pościeli. Proszą też o wiadra, mopy i płyny czyszczące. Przydałaby się taczka.
Do remontu będą potrzebne płyty kartonowo-gipsowe, farby, drzwi. Podłoga została zrujnowana. Trzeba zrobić betonową wylewkę, na której później zostanie ułożona podłoga.
Potrzebni są ludzie do pomocy… W tej chwili w Bieruniu i jego okolicy nie da się wynająć żadnych ekip remontowych i fachowców. Wszyscy już pracują i mają kolejne zamówienia.
Po remoncie będą musieli urządzić swoje mieszkanie od początku.
Agnieszka i Roman
Pani Agnieszka i pan Roman mają dwójkę dzieci – 9-letnią Samantę i 8-miesięcznego Wiktora. Razem z nimi mieszkała 75-letnia babcia Marta. Ich dom woda przykryła aż okna strychu. Już do niego nie wrócą. Jeszcze wczoraj nie można było wejść do niego suchą stopą. Dzisiaj woda odkryła kawałek podwórka. Do środka można wejść tylko przez okno. Drzwi są jeszcze przykryte wodą. Pan Roman wziął urlop i sam porządkuje wnętrze. Kiedy rodzina została ewakuowana nikt nie spodziewał się, że woda sięgnie aż tak wysoko. Najcenniejsze rzeczy zostały ułożone na wyższych półkach. Tymczasem woda sięgała powyżej sufitu. Prawie nic nie ocalało.
– Zaczynamy życie od nowa – mówi pani Agnieszka. Jest uśmiechnięta. Cieszy się, że dzieciom nic się nie stało i wierzy, że jakoś sobie poradzą. Swoim optymizmem próbuje zarazić męża.
W tej chwili pani Agnieszka i pan Roman mieszkają u rodziny. Szukają mieszkania w Bieruniu lub najbliższej okolicy ponieważ nie chcieliby zmieniać szkoły Samancie, która bardzo przeżyła powódź, a zmiana szkoły jest dodatkowym stresem. Jeżeli ktoś ma informacje o mieszkaniu, które pani Agnieszka i pan Roman mogliby wynająć prosimy o kontakt.
Jak tylko rodzina znajdzie mieszkanie, będzie potrzebować mebli i sprzętu agd. Samanta jest w II klasie szkoły podstawowej. Jej pasją jest taniec. Potrzebuje przyborów szkolnych, plecaka, piórnika i biurka z krzesełkiem.
Już teraz rodzinie są potrzebne kołdry, poduszki, ręczniki i pościel.
Agata Olek
koordynator akcji pomocy,
wolontariuszka Pomocy Maltańskiej

