Pomoc dla osób zapomnianych w Katowicach
Na ulicę Meteorologów w Katowicach pojechały dwa rodzinne vany. Znaki rozpoznawcze przyciemniane tylne szyby, alufelgi i relingi, elektryczne przesuwane tyle drzwi i zamykana klapa bagażnika. Ich komputery pokładowe pokazują temperaturę na zewnątrz – 15 stopni. Pewnie szykuje się spotkanie biznesowe lub rodzinny wypad. Wokół kilka rodzin z dziećmi na sankach. W końcu jest niedziela.
Z samochodów wychodzą dwie siostry Misjonarki Miłości, Jacek oraz Ola, Karol i Marek. Ostatnia trójka od wielu lat działają jako wolontariusze Fundacji Pomoc Maltańska.
– Pakujemy się – pada pierwsza komenda.
Karol wyciąga z bagażnika dwa termosy do plecaka które będzie wygodniej nieść. Jacek pakuje konserwy oraz karmę do psów oraz żywność. Na wąskiej alejce leży około trzydzieści centymetrów śniegu. Dochodzimy do furtki. Niestety nie zastaliśmy osoby do której przyjechaliśmy. Chwilę czekamy. Zostawiamy karmę i żywność za metalową bramką. Wracamy do samochodów. Po kwadransie przyjechaliśmy na Dąbrówkę – Małą do pary nowożeńców którym towarzyszyliśmy pod koniec grudnia na ślubie. Czekają już na nas. Witamy się z uśmiechem. Ola z Karolem częstują ciepłą kawą i herbatą. Nawiązuje się rozmowa, wspominamy grudniowe uroczystości. Przekazujemy cztery duże paczki. W nich znajduje się żywność, odzież zimowa oraz środki higieniczne. Jest tego sporo. Irek i Monika oraz Asia i Mariusz z trudem zabrali wszystko. Monika ucieszyła się ze środków czystości.
Po kwadransie jedziemy do Pana Stefana i Pani Heleny. To seniorzy którzy bardzo długo mieszkają w lesie, w niewielkiej „lepiance”. Przy głównej drodze wita nas Pani Helena. Jest bardzo uśmiechnięta.
– Pani Heleno jak święta? – pyta Jacek.
– Dobrze, całkiem przyjemnie – odpowiada rozmówczyni. Prowadzi nas pomiędzy drzewami po krętych ścieżkach. Idziemy gęsiego trochę nie wiedząc co jest pod płaszczem śniegu. Na miejscu wita nas Pan Stefan. Wysoki dobrze zbudowany mężczyzna dobrze po sześćdziesiątce. Znak rozpoznawczy stopa o rozmiarze 51. Zimowe buty dla niego zostały zakupione na jednym z portali internetowych. Dowiadujemy się że w tym miejscu mieszkają ponad dwadzieścia lat.
– Może napiją się państwo herbaty? Tak, chętnie – odpowiada Pani Helena. W ruch poszły kubeczki i ciasteczka. Opowiadają trochę o sobie. Chwilę później Jacek zaczyna żartować. Pojawia się uśmiech.
– Kochani musimy jechać dalej, miło się rozmowa ale jeszcze mamy dwa miejsca, do widzenia – mówi głośno Jacek, który zna parę wie lat.
Podjechaliśmy na Bogucice. Widzimy z daleka dwie osoby z dwukołowym wózkiem który na co dzień służy do transportu złomu. Witamy się z Panią Magdą i Panem Jackiem. Ze srebrnego vana maltańczycy wyciągają duży worek karmy dla kotów oraz konserwy i gotowe dania w słoikach. Układają na wózku.
– Dużo ma pan kotów? – pyta Karol. Dziesięć – odpowiada pan Jacek. Widać na jego twarzy zmęczenie życiem. Mieszka w tych warunkach już sześć lat. Wzruszył się z naszej pomocy.
Niestety Siostry Misjonarki Miłości muszą już wracać do klasztoru. Odwozi je Ola.
Jacek nie może wyjechać swoim nowoczesnym vanem. Zakopał się w … mieście. Pomocą służy łopata oraz stare sprawdzone sposoby: dywaniki gumowe pod przednie koła. Udało się, jedziemy dalej w stronę Nikiszowca. Odwiedzamy Pana Adama i jego kolegę. Zostawiamy żywność. Na koniec jedziemy jeszcze do Pana Henryka. Na co dzień dorabia przy odśnieżaniu i drobnych pracach. W rozmowie okazuje się że ma niewielkie oparzenie nogi. Nie możemy nic zrobić w tym zakresie.
Wiele twarzy, wiele historii, wiele rozmów. Wierzymy, że kiedy nie możemy pomóc, czuwa Bóg i jego Opatrzność.
„Jestem ołówkiem w ręku Boga. On pisze nim to, co chce.” mawiała św. Matka Teresa z Kalkuty.
Dzisiejsze wsparcie zapewnili:
– Caritas Archidiecezji Katowickiej który przekazał żywność
– Wspólnota Dobrego Pasterza która przekazała zimowe pakiety, w tym rękawiczki, kubki termiczne, szaliki i kosmetyki oraz środki higieniczne.
– Fundacja Pomoc Maltańska zapewniając logistykę , ciepłe napoje oraz częściowy wkład do paczek
– Darczyńcy indywidualni z Dąbrówki Małej.